niedziela, 3 kwietnia 2011

TESTownia - Astor Perfect Stay Transferproof Lip Tint & Care

Chyba nikogo nie zdziwi, jeśli napiszę, że i ja dostałam do testów od firmy Astor zestaw - niespodziankę zawierający ich najnowsze dzieło.

Jak się szybko okazało, urocze kolorowe pudełeczko:


kryło zawartość rodem ze szkolnych piórników:


Dołączone ulotki odkryły przede mną tajemnicę owego wynalazku -  jest to ni mniej ni więcej tylko szminka w formie flamastra z balsamem nawilżającym.
Innowacyjna formuła flamastra do ust z balsamem nawilżającym sprawi, że Twoje usta będą niezwykle kuszące i pozostaną idealne przez wiele godzin.
Flamastrem wygodnie i precyzyjnie nałożysz kolor na usta, a balsamem dodasz im nawilżenia i blasku. Z Perfect Stay lip Tint zrobisz makijaż w kilka sekund i będziesz go pewna.
Bogata paleta barw zapewni Ci pełną satysfakcję. Z łatwością wybierzesz kolor, w którym będziesz czuła się wyjątkowa!
Perfect Stay Lip Tint - pasuje do Ciebie i Twojej torebki.

Tyle od producenta, teraz będzie ode mnie.

Na wstępie zaznaczę, że baaaardzo ucieszyła mnie zawartość paczki. Aż do jej rozpakowania nie wiedziałam, co to będzie i miałam małe obawy co do tego, że np. dostanę jakiś ichni nowy podkład w odcieniu dla skwarek - solarek ;) A tu nie dość, że taki fajny bajer, to jeszcze w trzech kolorach! W tym miejscu oddaję zatem dziękczynne pokłony firmie Astor za możliwość wzięcia udziału w tej przedpremierowej akcji testowej.

Przejdźmy teraz do konkretów.

Kolorowe pudełeczko zawierało trzy odcienie Astor Perfect Stay Transferproof Lip Tint & Care:
  • 200 - Grenadine
  • 103 - Rosewood Blush
  • 300 - Nude Sweetness

Flamastrów Astor Lip Tint używam od przeszło 2 tygodni i przez ten czas zdążyłam wyrobić sobie o nich opinię. Pozwolicie, że tym razem przedstawię ją w punktach, bo zauważyłam, że mam zbytnią tendencję do rozpisywania się...

Ogółem:
  • pierwszy występujący w kilku kolorach lip tint w Polsce - oświećcie mnie, jeśli się mylę; odcienie, jak i ich sugerowane przeznaczenie możecie poznać na oficjalnej stronie Astor Lip Tint,
  • ogólnodostępny - produkty Astor są w wielu sklepach i drogeriach, więc od 8 kwietnia, kiedy to oficjalnie wchodzą na rynek, nie powinno być problemów z ich zakupem,
  • cena i pojemność/gramatura - póki co nieznane.
Opakowanie:
  • przyciągające wzrok, a jednocześnie porządne - nie jakaś tandetna zabaweczka dla nastolatek, wyglądają na solidne i trwałe,
  • kolor opakowania wskazujący na efekt osiągany na ustach - przynajmniej w teorii, bo w praktyce nie do końca się to zgadza i można się trochę zmylić, 
  • podobnie jest zresztą z nazwami - Nude Sweetness żadnym nudziakiem nie jest, raczej taki pomarańczowo-koralowy, a znów imię Rosewood Blush zwykle noszą delikatniejsze odcienie różu,
  • kolor flamastra ułatwia rozpoznanie danego odcienia, jeśli mamy ich kilka w kosmetyczce - nie trzeba nic otwierać, wykręcać ani szukać numerku na spodzie opakowania - odcień widać gołym okiem.
Zapach, smak itp.:
  • delikatny lekko jabłkowy aromat - co prawda jakieś takie kwaśne te jabłka, ale mimo wszystko przyjemne,
  • smaku brak, za co niewątpliwy plus,
  • sam kolor pozostawia wyczuwalną, delikatnie lepką warstewkę; nałożenie balsamu niweluje ten efekt i czujemy, jakbyśmy miały tylko i wyłącznie balsam,
  • mimo wszystko są lżejsze od szminek czy błyszczyków, prawie niewyczuwalne na ustach.
Balsam nawilżający:
  • brawo za produkt 2w1 - nie trzeba nosić/kupować balsamu osobno,
  • działanie - balsam jest nawilżający nie tylko z nazwy, a naprawdę pielęgnuje,co prawda dla mnie niewystarczająco, ale nie mogę powiedzieć, żeby wysuszał; w dodatku nadaje ładny połysk,
  • kiepski sposób załączenia balsamu - łatwo go zniszczyć, jeśli się za mocno przyciśnie do ust albo nieuważnie zatknie skuwkę; lepiej by było, jakby był wykręcany,
  • nierówna ilość balsamu w poszczególnych flamastrach, co zresztą widać na zdjęciach - kolor 200 ma go mniej więcej o 1/3 mniej niż pozostałe (zdjęcia robione przed użyciem tego odcienia).
    Aplikacja:
    • końcówka flamastra jest precyzyjna i pozwala łatwo obrysować kontur ust, gorzej z ich wypełnieniem, wtedy już trzeba się trochę namachać i najlepiej malować jego boczną powierzchnią,
    • twardość flamastra wymusza mocniejszy docisk, a w przypadku delikatnego naskórka o skłonności do przesuszenia niestety podkreśla to wszelkie niedoskonałości,
    • balsam gładko sunie po ustach, ale z racji felernego jego zamocowania trzeba to robić delikatnie, z wyczuciem. 
      Kolor:
      • 6 odcieni do wyboru, może nie jest to oszałamiająco dużo, ale grunt, że wybór jest i to większy niż 1 słuszny kolor do wszystkiego i dla wszystkich, jak w Beneficie na przykład,
      • kolory są twarzowe - sama bym pewnie nie sięgnęła ani po 103, ani po 200, a okazuje się, że naprawdę ładnie się prezentują,
      • możliwość stopniowania efektu w zależności o zaaplikowanej ilości,
      • czasem pozostawia delikatne "farfocle" - jeden taki widoczny na zdjęciach 200
      • sam w sobie przesusza usta i podkreśla suche skórki, dla mnie niemożliwy do stosowania solo, bez balsamu,
      • trzeba się trochę przyłożyć do aplikacji, żeby kolor był równomierny; nie obejdzie się bez lusterka, a i obiecywane kilka sekund to też stanowczo za mało
      • zanikanie koloru jest równomierne i wygląda naturalnie, usta blakną stopniowo
      Trwałość:
      • zależna od koloru - 300 specjalnie trwały nie jest, za to 200 i 103 trwają dzielnie na ustach - bez jedzenia nawet i 2-3h, 
      • nie ma co się łudzić, że przetrwają posiłek - po obiedzie nie ma po nich śladu,
      • balsam nawilżający obniża trwałość - bez niego kolor lepiej trzyma się ust i nie pozostawia śladów na szklance/kubku; z balsamem kolor szybciej się zjada i odbija na naczyniach.
        Podsumowanie:

        Produkt niewątpliwie ciekawy i innowacyjny, wart wypróbowania. Pozwala na dłuższy czas nadać ustom wyrazisty kolor, ale bez uczucia ciężkości typowej dla szminek. Efekt jest bardzo naturalny, zupełnie jakby jakiś pigment wstrzyknąć w naskórek warg.
        Jednakże posiadaczki wiecznie suchych ust, nierozstające się nigdy z pomadką nawilżającą - tak jak ja - nie będą w pełni zadowolone z tego produktu. Balsam owszem, nawilża, ale za słabo, a stosowany ciągle na pewno szybko się skończy. Co więcej aplikacja koloru na przesuszone usta mija się z celem, a znów potraktowanie ich wcześniej balsamem niszczy końcówkę flamastra. Do okazyjnego użycia - owszem, na co dzień nie da rady.
        Mimo wszystko polecam udać się 8 kwietnia do najbliższej drogerii oferującej kosmetyki Astor i wybrać choć jeden kolor dla siebie. Warto go mieć, choćby na większe wyjścia.

        Ocena: 3/5

        Zdjęcia

        Może nie ukazują wiernie kolorów, ale zawsze coś tam można zobaczyć.

        Testy na ręce:


        Efekt na ustach w kolejności - usta naturalnie, z flamastrem i na koniec z warstwą balsamu na wierzchu.
        Aparat nieco zjadł kolory, a ja nie jestem specem w tej dziedzinie, więc fotki uzupełnię o opisy.
        Od razu zaznaczam, że moje nagie ;) usta mogą się wydawać blade, ale w rzeczywistości same w sobie mają raczej mocny kolor.

        W rzeczywistości kolor ten ma więcej pomarańczowych tonów. W ogóle to na początku używania tego odcienia kolor był jeszcze mocniejszy, wręcz pomarańczowo-miodowy, z czasem jednak złagodniał. I całe szczęście, bo to teraz mój faworyt.


        Tym razem wyszło za dużo malinowych tonów. To taka prawdziwie grenadin'owa, krwista czerwień.


        Od razu widać, że zdjęcia z flamastrem robiłam kiedy indziej. Nie dość, że nawet odcień skóry się różni, to i kondycja moich ust nie jest dzisiaj najlepsza i flamaster tylko to podkreśla :/ No ale przynajmniej kto nie wierzył, że taki Lip Tint podkreśla, a nawet wręcz bardziej wysusza wszelkie spierzchnięcia, ten ma namacalny dowód. Kolor jak zwykle przekłamany, w rzeczywistości jest o wiele chłodniejszy.

        Ogólnie musicie mi wybaczyć te foty, ale to moje pierwsze kroki w tej dziedzinie. Miejmy nadzieję, że z czasem będzie lepiej.

        PS Jako że jestem w posiadaniu Bourjois Rouge Hi-Tech Water-Based Liptint, w bliżej nieokreślonej przyszłości możecie spodziewać się porównania tych produktów.

        PPS Miało być krótko, a wyszło, jak zwykle... Bijcie, jak za dużo "gadam" ;)

        5 komentarzy:

        1. Z checia poczytam o porownaniu z Burzujem:)ale juz zadna sila mnie nie skusi na testy podobnego produktu.Usta mam w strasznym stanie:( i musialam siegnac po konkretne srodki bo sam balsam nie radzil sobie z ukojeniem podraznionych ust.

          Buzka!

          OdpowiedzUsuń
        2. Ano i u mnie na zdjęciach 103-ki widać efekty testów i zdjęć 200-ki i 300-ki, które przeprowadzałam w piątek. Normalnie nie mam tak spękanych ust, bo balsam jest w użyciu 24h/dobę.
          A Burżuj wypada dużo lepiej niż Astor. W zasadzie to już miałam klikać 1-2 kolejne kolory Hi-Tech, jak otrzymałam te Perfect Stay i z zakupu tamtych zrezygnowałam, zwłaszcza, że brałam pod uwagę podobne kolory. Jednak po dokładnych testach lip tintów Astora wiem, że moja kolekcja farbek Bourjois jednak się powiększy.

          OdpowiedzUsuń
        3. Bardzo fajna recenzja, wyczerpująca temat:)
          Ja o kilku aspektach zapomniałam napisać:P Chociażby o tej nierównej ilości balsamu, co mnie bardzo zdziwiło:P

          OdpowiedzUsuń
        4. Bardzo fajna recenzja, chociaż powiem Ci że nie poznałam odcieni po załączonych zdjęciach. Mnie nie wysuszyły, jedynie trochę końcówka podrapała usta. Balsam powinien był wykręcany, bo łatwo go złamać. Niedługo i u mnie recenzja pisaczków, zapraszam :-)

          OdpowiedzUsuń
        5. anonyme - dzięki :*
          mi się tak co chwilę coś przypominało i w efekcie zamiast krótkiej recenzji wyszedł tasiemiec :D

          Idalia - hehe, ja też miałam delikatne problemy z rozróżnieniem 200 od 103; mówiłam, że fotograf ze mnie kiepski. niemniej jednak dziękuję za docenienie treści recenzji ;)
          a do Ciebie zaglądam regularnie :)

          OdpowiedzUsuń

        Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

        Popularne posty