Skład: Avene Thermal Spring Water (Avene Aqua), Water (Aqua), Decyl Glucoside, Polysorbate 20, Ceteareth-60 Myristyl Glycol, Disodium Cocoamphdiacetate, Glycerin, Sodium Lauroyl Sarcosinate, Methyl Gluceth-20, Benzoic Acid, Cetrimonium Bromide, Cucurbita Pepo (Pumpkin) Seed Oil (Cucurbita Pepo), Disodium EDTA, Fragrance (Parfum), Green 5 (CI 61570), Lactic Acid, Phenoxyethanol, Yellow 5 (CI 19140), Zinc Gluconate.
Cena: 30-40zł / 200ml
Jeden z moich niezbędników. Czasem tylko dla odmiany zdarza mi się kupić coś innego, ale generalnie od przeszło 3 lat żel ten jest stałym bywalcem w mojej łazience.
Świetnie oczyszcza, a przy tym jest nadzwyczaj delikatny. Niby przeznaczony dla najcięższego kalibru cer, a z moją wrażliwą, często przesuszoną, radzi sobie wyśmienicie. Zmywa brud dnia codziennego i pełny makijaż, nie czyniąc najmniejszej nawet krzywdy nie tylko samej cerze, ale nawet i oczom. Powiem więcej - można je spokojnie otworzyć, a i tak nic nie szczypie, co jak dla mnie jest nie lada wyczynem, bo to te okolice mam najwrażliwsze.
Jeśli już jesteśmy przy demakijażu oczu, to ostatnio praktykuję najpierw mycie żelem, a dopiero potem ewentualne usuwanie resztek micelem. Kiedyś robiłam na odwrót, ale jednak tak mi wygodniej i szybciej, zwłaszcza, że często tych mniej opornych tuszów wcale nie trzeba niczym więcej traktować.
Co ważne - żel ten nawet przy długotrwałym stosowaniu nie powoduje przesuszenia cery, jak to np. czyni jego konkurent spod szyldu LRP Effaclar.
Działanie regulujące Cleanance również jest odczuwalne - podczas jego stosowania wszelkie niespodzianki pojawiają się rzadziej, cera jest gładsza i mniej się przetłuszcza. Co prawda sama nie mam z tym jakichś szczególnych problemów, ale poprawa i tak jest widoczna.
Co do samego żelu, to pachnie bardzo delikatnie i równie delikatnie się pieni. Ma rzadką konsystencję i wydawać by się mogło, że będzie niewydajny. Nic bardziej mylnego! Przy regularnym stosowaniu 2 razy dziennie, z czego wieczorem zawsze myję twarz 2 razy, żel starcza na blisko pół roku! Także jest mega wydajny!
Ogólnie rzecz biorąc - dla mnie ideał. Kupowałam go jeszcze jak kosztował ponad 40zł, a teraz na promocji można upolować nawet buteleczkę powiększoną o 50ml za 25zł.
U mnie niestety on sie nie sprawdzil ale podziwiam uzycie pod katem oczu-u mnie nie ma o tym mowy,podraznienie gwarantowane.
OdpowiedzUsuńDemakijaz oczu w moim przypadku to wylacznie dwufaza a potem mleczko-niby dluzsza zabawa ale myjadla typu zele/pianki itd.to jedynie faza koncowa dla ostatecznego oczyszczenia.
Pozdrawiam:*
Co cera, to opinia, jak widać. U mnie zero najmniejszych nawet podrażnień, a taką metodę demakijażu odkryłam w zasadzie w lutym. Wcześniej najpierw był micel, potem domywanie żelem.
OdpowiedzUsuńA za dwufazami i mleczkami osobiście specjalnie nie przepadam. Dwufazy za szybko się rozwarstwiają i bywają tłuste, a mleczka nie dość, że tłuste, to jeszcze zwykle ciężkie i gęste :/ W sumie to najlepiej mi podchodzą żelowo i emulsjo podobne produkty, ale takich jak na lekarstwo, więc z braku laku ;) zadowalam się micelami.
Zostałaś oTAGowana :)
OdpowiedzUsuń1. Podziękuj i napisz adres bloga który wręczył Ci nagrodę.
2. Napisz siedem faktów o sobie.
3. Podaj siedem blogów na które najczęściej i najchętniej wchodzisz .
4. Powiadom te blogi o wygranej.
Ja postanowiłam zmienić punkt 3 zabawy i wybrać blogi początkujące, które dobrze się zapowiadają ;)
Do żelu Avene, stosowałam go jako nastolatka, jakieś 10 lat (!) temu, bardzo go lubiłam na zmianę z Effaclarem.
rambo (mam nadzieję, że mogę się tak do Ciebie zwracać, jakoś per "majtki" ;) głupio brzmi) - nawet nie wiedziałam, że ten żel jest taki wiekowy! W ogóle to zaczęłam się zastanawiać czego ja używałam 10lat temu i nie wiem. Chyba muszę przekopać swoje recenzje na wizażu, to może się dowiem. Skleroza :o
OdpowiedzUsuńA za wyróżnienie raz jeszcze dziękuję :*
swietny blog-obserwuje! xxx
OdpowiedzUsuń